In Touch to polsko-islandzki film dokumentalny Pawła Ziemilskiego. 23 października odbyła się jego islandzka premiera, a do 6 listopada będzie można go oglądać w kinie Bío Paradís do czego bardzo zachęcam.
Kto choć raz był na Islandii na pewno słyszał o fenomenie migracji z małej mieściny na Mazurach, Stare Juchy. Gdy usłyszałam o dokumencie In Touch po raz pierwszy sądziłam, że opowiada po prostu historię tych rodzin. Po części jest to oczywiście prawda bo w filmie występują członkowie rodzin z małej miejscowości na Mazurach mieszkający zarówno w Polsce jak i na Islandii. Film nie opowiada jednak historii żadnego bohatera, lecz o samym zjawisku jakim jest migracja oraz życie w dwóch miejscach naraz. Wiele z tych osób przyjechało zarobić, aby wieść lepsze życie w Polsce, ale jak mówi jeden z bohaterów okazało się że lepsze życie jest na Islandii. Na przykładzie migracji tych rodzin i ich historii, film opowiada o każdym z nas. O Tobie, o mnie?
Na wczorajszej premierze siedziałam otoczona znajomymi. Widziałam ten film wcześniej już kilka razy dzięki małej współpracy z producentem Haukurem więc wiedziałam czego się spodziewać, jak się jednak okazało, zobaczyłam go tak naprawdę po raz pierwszy.
Podczas premiery po kolei wszystkim dookoła zaczęły lecieć łezki wzruszenia, jednak nie mi. Miałam wrażenie, że jako jedyna siedzę niewzruszona. Nie było to jednak spowodowane znajomością dokumentu bo za pierwszym razem również mnie nie poruszył do łez.
Z każdą kolejną minutą filmu, obserwatorzy zaczęli się utożsamiać z przedstawionymi obrazami. Dostrzegali siebie w tych sytuacjach. Zatęsknili za wspólnym posiłkiem w rodzinnym domu. Za dotykiem, bliskim kontaktem, którego nie zapewnia internet. Wizja na Skypie niewiele pomaga gdy tęsknota jest fizyczna. W filmie można było dostrzec również rozpadające się relacje międzypokoleniowe, a także złość, że nie możemy być częścią jakiegoś wydarzenia, a może nawet zazdrość.
Jak zapewne wiecie z innych wpisów, cała moja najbliższa rodzina jest na Islandii. Ja nie mam takich doświadczeń. Nie dzwonię do Polski, nie tęsknie za rodzeństwem czy rodzicami. Nie zastanawiam się czy w tym roku Wigilię spędzić samotnie na Islandii i pojechać na Wielkanoc czy może dopiero na wakacje? Nie żyję jedną nogą w Polsce, a drugą na Islandii. Jak już pisałam w moim ostatnim wpisie, czuję się Polką na Islandii.
Oglądałam ten film i uświadomiłam sobie jak bardzo mnie to nie dotyczy, ale też jak bardzo jest prawdziwy i realnie pokazany. Wyemigrowałam na Islandię, nie pozostawiłam rodziny w Polsce i nie tęskniłam. Nadal mogę wpadać do mamy po pracy na herbatkę. Czy spotkać się z całą rodziną przy niedzielnym obiedzie. W nagłych wypadkach zawsze też znajdzie się ktoś do opieki nad synem. Często mi mówiono, „Ty masz łatwiej bo masz rodzinę na Islandii”. Ja tak nie uważałam, ale film mi pokazał jak bardzo moje życie na emigracji się różni od tych którzy swoje rodziny mają w Polsce.
Do dziś tęsknie i spotykam się w Polsce z najbliższymi mi osobami, ale nie jest to relacja ukazana w dokumencie. Nasza emigracja dzisiaj też jest dużo łatwiejsza dzięki technologi i dostępności. Kilkanaście lat temu nie było możliwe utrzymywanie stałego kontaktu poprzez media społecznościowe czy nawet rozmowy telefoniczne. Dziś możemy sporą część naszego życia udostępniać najbliższym czy też dzielić się tym w internecie.
Jeżeli kiedykolwiek doświadczyliście emigracji, albo po prostu chcecie poznać historię tych rodzin i problemów z jakimi się zmagają to bardzo zachęcam Was do obejrzenia tego poruszającego dokumentu. Koniecznie dajcie znać jak Wam się podobało.
2 komentarze
Witam.
Chętnie zobaczyłabym ten film – ale gdzie?
Ja mam swoją kopię i byłam w kinie. Musisz poszukać na różnych platformach. Niestety nie mam wiedzy gdzie teraz można go zobaczyć. Był na pewno na pokładzie linii Icelandair 😀