Post powstał w ramach jesiennego projektu Klubu Polski na Obczyźnie.
Na Islandii mieszkam już od 10 lat. Miałam sporo czasu na przyzwyczajenie się do dziwactw tego kraju i post w którym wymienię rzeczy, które już mnie nie dziwią na Islandii i do których już się przyzwyczaiłam będzie stanowczo bardziej rozbudowany. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nadal nie miała swojej listy zażaleń hehe
Także dzisiaj kilka aspektów do których nadal nie mogę przywyknąć na Islandii.
Gdy zapisywałam się do tego projektu to zastanawiałam się jak u mnie będzie wyglądał ten post. Nie sądziłam, że będę miała o czym pisać, jednak czas, który miałam na zastanowienie się nad tym, uświadomił mi, że do niektórych rzeczy nie umiem się przyzwyczaić lub jeszcze nie zdążyłam przywyknąć.
1. Islandczycy nie mają wstydu
Myślicie, że to żaden problem? Oczywiście jeżeli mówimy o tym, że kobiety nie krępują się wyjść bez makijażu z domu, czy też w samej pidżamie rano, do piekarni. Nie mam nic przeciwko temu i przyzwyczaiłam się do tego na tyle, że sama zaczęłam korzystać z tego przywileju, że nikt nie zwraca uwagi na mój ubiór czy makijaż. Wyjście w samym szlafroku przed dom, aby poobserwować zorzę, staje się już tradycją 😀 Nie przyzwyczaję się jednak, że Islandczycy nie mają oporów przed pierdzeniem w miejscu pracy, siorbaniem w kinie, bekaniem na ulicy czy też drapaniem się po… no… w różnych miejscach publicznych. No nie, nie przyzwyczaję się i sama też nie skorzystam z tej swobody :/
2. Znajomość imion
Każde przywitanie to był dla mnie zawsze duży stres, szczególnie na początku. Mało, że nie umiałam powiedzieć Góðan daginn bo wymowa sprawiała mi trudności, to jeszcze nie miałam i nadal nie mam pamięci do imion moich rozmówców. Na Islandii jest zwyczaj witania z użyciem imienia, tak więc codziennie byłam witana słowami Góðan daginn Olga czy też Sæl Olga, ale odpowiadałam tylko Hæ (Hi) czy też z czasem samo Góðan daginn czy Sæl(l) bo zapominałam czy też zwyczajnie nie potrafiłam wymówić takich imion jak Björghildur, Giða albo Þórólfur. Tyle lat już tu jestem jednak nadal nie mogę się przyzwyczaić i przekonać do mówienia imion podczas powitania. Raz zostałam zapytania dlaczego nie odpowiadam używając imienia… zakłopotana odpowiedziałam, że w Polsce tak się nie praktykuje i jakoś tak mi to nie przychodzi naturalnie, a prawda jest taka, że nadal nie mam pamięci do imion 😛 Muszę nad tym popracować.
3. Dzieci są dziećmi
To coś do czego nie pozwala mi się przyzwyczaić moja polska mentalność, jednak kocham to co się tu dzieje całą sobą. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do tego gdyż jestem mamą zaledwie półtora roku i przez ten czas dopiero zwracam uwagę na to jak jesteśmy traktowani w miejscach publicznych i nie zdążyłam jeszcze do tego przywyknąć tym bardziej, że mam porównanie do sytuacji jakie przytrafiały nam się w Polsce. Dziwię się i opowiadam znajomym za każdym razem gdy spotka mnie coś miłego w banku, urzędzie czy też na poczcie. Vinnie jest bardzo żywym i wesołym dzieckiem, a ja wyrozumiałą matką, która (podobno) na wszystko mu pozwala. Gdy jesteśmy w miejscu publicznym nie zabraniam mu dotykać wszystkiego, ani też nie ganiam za nim i nie wyrywam mu wszystkiego z rąk (jeżeli oczywiście nie jest to szkło czy też inne niebezpieczne czy też delikatne przedmioty.) Nie pozwalam niszczyć cudzego mienia, jednak dotykanie kopert czy też zabawek w koszyczku na poczcie, które można zakupić nikogo nie ranią. Gdy podczas wizyty w banku przeszkadza mi załatwić sprawę, pani podkłada mu kartkę i długopis, aby go czymś zająć, a mama spokojnie kończy swoje sprawy. Ponadto kąciki dla dzieci w urzędach i poczekalniach to normalność. Vinnie może iść ze mną nawet do ginekologa bo tam także znajduje się kącik dla maluchów.
Myślę, że moja lista byłaby dłuższa gdyby nie mój staż na Islandii. Ludzie w czasem potrafią się do wielu rzeczy przyzwyczaić i ja też zdążyłam przywyknąć do wielu niezrozumiałych aspektów w tym kraju. O tym także będę pisać 😀
Inne teksty napisane przez Klubowiczki w ramach tego projektu można znaleźć na stronie Klubu.
Możecie tam zapoznać się m.in z postami z tego tygodnia:
Aleksandra, USA
a już jutro kolejny post Doroty o Tajwanie 😀
Jesienny projekt Klubu Polki na Obczyźnie dedykujemy akcji „AUTOSTOPEM DLA HOSPICJUM” -Przemek Skokowski wyruszył autostopem z Gdańska na Antarktydę, by zebrać 100 tys. zł. na Fundusz Dzieci Osieroconych oraz na rzecz dzieci z Domowego Hospicjum dla dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. Na chwilę obecną brakuje 35 tys. Jeśli podoba Ci się nasz projekt, bardzo prosimy o wsparcie akcji dowolną kwotą.
Więcej info: https://www.siepomaga.pl/r/autostopemdlahospicjum