Facebook, Snapchat, Instagram i inne media, których już nie ogarniam, służą komunikacji, ale czy tylko? Gdzieś tam w środku nienawidzę tych wszystkich mediów i jestem zła na upubliczniane w nich treści. Super jest póki służą słusznej sprawie i zabawie, ale wyśmiewiska i pisanie o każdej wypitej kawie to już chyba przesada.
Gdzie jest granica zdrowego rozsądku?
Ja po raz kolejny mam wątpliwości czemu to wszystko służy i dlaczego ja sama też to robię.
Wstawiamy zdjęcia bo chcemy pokazać nową sukienkę, buty, samochód. Pokazujemy nasze rozkoszne, jedyne i wyjątkowe dziecko jak zjada banana po raz pierwszy. Pokazujemy nasze koty, psy. Piszemy, że jesteśmy smutni, zawiedzeni, szczęśliwi czy też pełni nadziei. Oznaczamy gdy pijemy kawę, oglądamy film i oczywiście nigdy nie zapominamy o towarzyszących nam koleżankach.
Gdzie Wy macie swoją granicę?
Ja z każdym dodanym zdjęciem, opublikowanym tekstem zastanawiam się nad tym co robię. Mam swoje zasady, których staram się trzymać i uważam, że moje media są dość treściwe, jednak nie zdradzające czegoś czego bym nie chciała. Oto kilka moich zasad:
Nie wrzucam ośmieszających zdjęć
Dotyczy to zarówno mojego dziecka jak i rodziny. Jeżeli chce pokazać bliskim jak Vinnie pięknie zjadł swój pierwszy jogurcik to wysyłam to tylko prywatnie i nie wrzucam do internetu. Nie ma więc brudnych twarzy, nocników, gołych tyłków i dziwnych min.
Nie zaznaczam na FB każdej mojej aktywności
Piję kawę do 6 razy dziennie (moje małe uzależnienie), oglądam film czy też czytam coś godnego polecenia prawie każdego dnia, wychodzę do kina, na spotkania, piję zdrowe koktajle w pracy czy jem coś pysznego i zdrowego coraz częściej, jednak Wy nie wiecie o wszystkim i wydaje mi się, że dlatego coraz chętniej tu zaglądacie 😀 Przesada odstrasza.
Nie publikuję wszystkiego
Nie piszę Wam mojego adresu (sama Islandia już budzi zachwyt), nie pisze Wam gdzie pracuję, nie piszę do jakiego przedszkola chodzi moje dziecko, ani jakim samochodem jeżdżę. Nie wiem dlaczego, nie chodzi o bezpieczeństwo, bo pewnie wiele rzeczy i tak można gdzieś tam znaleźć czy też wywnioskować, ale ja po prostu o tym nie mówię. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, że Wam nie powiem jakiej marki są moje okulary przeciwsłoneczne kupione na stacji N1 😛
Mam też małe wątpliwości w jednej kwestii i toczę wewnętrzną walkę. Chciałabym móc się powstrzymać przed dodawaniem niektórych zdjęć. Moim zdaniem za dużo tu Vincenta, za mało Islandii, za mało mnie. Tak myślę…
Czy już dałam się zwariować przez media społecznościowe? A Ty?
Macie swoje zasady odnośnie udostępniania treści w internecie?