Raz na jakiś czas do własnego kraju przyjechać trzeba. My naszą podróż rozpoczeliśmy od Warszawy. Wybór jest o tyle zaskakujący, że ja pochodzę z Wielkopolski, a tata Vincenta z Zachodniopomorskiego, jednak tym razem lądujemy w stolicy Polski, a nie jak dotychczas w stolicy Niemiec. Tutaj zaczynamy naszą wioseną przygodę w Polsce.
W Warszawie byłam tylko kilka razy, jednak zwiedzałam Warszawę tylko podczas wycieczki szkolnej we wczesnej podstawówce. Pamiętam pawie z Łazienek, syrenkę, Pomnik Chopina i Pomnik Małego Powstańca. Po raz pierwszy od 20 lat przyjechałam do Warszawy z zamiarem zwiedzania i jestem szczęśliwa, że się udało.
Warszawa nigdy nie robiła na mnie dobrego „pierwszego” wrażenia. Powietrze jest niestety ciężkie i suche. Jest głośno, gwarno i jakoś tak ciasno i duszno. Jednak trzeba jej jedno oddać, jest piękna i na każdej ulicznej pachnie historią co bardzo mi odpowiada 🙂
Zwiedzałam w większości z „przewodnikiem”, albo po konsultacjach z nim, samodzielnie. Miałam przewodnika jakich mało. Tylko pozazdrościć. Rodowity warszawiak, lokalny patriota i hobbista historyk, także wspaniałych opowieści i komentarzy nie brakowało. Spędziłam bardzo miły i pełen doznań czas. Na pewno nie zapomnimy tego tygodnia na długo.
Wśród odwiedzonych przez nas miejsc znalazł się cmentarz wojskowy i cywilny Powązki, Pola Mokotowskie (podczas Dnia Ziemi), Park Szczęśliwicki, Łazienki, Rynek Starego Miasta, Krakowskie Przedmieście oraz Centrum Nauki Kopernika.
Ponadto w Warszawie brałam udział w spotkaniu zorganizowanym przez Studencki Klub Islandzki na temat Polaków na Islandii. Bardzo się cieszę, że brałam udział w tym wydarzeniu i mam nadzieję, że uczestnicy są równie zadowoleni. Więcej na temat spotkania można przeczytać tutaj
Ponadto w Warszawie brałam udział w spotkaniu zorganizowanym przez Studencki Klub Islandzki na temat Polaków na Islandii. Bardzo się cieszę, że brałam udział w tym wydarzeniu i mam nadzieję, że uczestnicy są równie zadowoleni. Więcej na temat spotkania można przeczytać tutaj