Ostatnio znajduję wszędzie dookoła inspirację. Tak było i tym razem. Moją inspiracją jest tekst z blogu Inspiracje mamy
Jakkolwiek to nie brzmi to tak właśnie było… moją inspiracją jest blog o inspiracjach
Wcześniej nie zastanawiałam się nad tekstem tego typu gdyż wydawało mi się to wszystko oczywiste. Kiedy i gdzie idę z dzieckiem oraz kiedy i gdzie dziecka nie zabieram. Argumenty z bloga Inspiracje mamy w jakimś stopniu do mnie dotarły… Rozumiem i nie neguję… Jednak ja, (przed godziną 20:00) chodzę z dzieckiem wszędzie.
Zanim jeszcze zaszłam w ciążę wiedziałam, że nie chcę być matką, która utknie z dzieckiem w domu. Wiedziałam, że chcę być aktywną mamą.
Myślę, że w jakimś stopniu nam się to udaje. Co prawda nie zdobywam Mount Everest z dzieckiem na plecach, ale i tak dużo uczestniczymy w życiu publicznym. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Vincent ma swoje przyzwyczajenia i zwyczaje, których staram się mu nie zaburzać (oczywiście zdarzają się wyjątkowe sytuacje).
Czas na wychodzenie bez Vincenta jest po godzinie 20:00. Wtedy ewentualnie załatwiamy nianię dla maluszka, który smacznie śpiochuje w swoim łóżeczku, a rodzice mogą spędzić czas na koncercie czy też na urodzinach u koleżanki. Częściej jednak wygląda to tak, że jedno z nas wychodzi gdy akurat ma potrzebę, a drugi rodzic zostaje w domu.
Poza tym chodzę z dzieckiem wszędzie. Zdarza się, że bez dziecka idę na szybkie zakupy gdy jadę z pracy, a u maluszka jeszcze jest babcia.
Nasz dzień wiecie jak wygląda bo pisałam o tym tutaj. Wiecie też, że jak tylko pogoda pozwoli wychodzimy z domu i bywamy w międzyczasie w kawiarniach (tutaj) czy też jeździmy w gości do innych maluchów.
Wiecie też, że dziecko w żaden sposób nie ogranicza mnie do działań społecznych bo wspominałam o tym tutaj i tutaj. Vincent pojechał także ze mną i swoim tatą na szkolenie za miasto (o szkoleniu wspominałam tutaj)
Przyznam, że niektóre z tych wydarzeń to prawdziwe wyzwania z dzieckiem na ręku jak na przykład przygotowanie wystawy i sam wernisaż oraz przygotowania do finału WOŚP. Jednak wychodzę z założenia, że dla chcącego nic trudnego, tymbardziej jak się ma wsparcie, którego nam nie brakowało, szczególnie podczas przygotowań do wernisażu (dziękujemy „rodzicom chrzestnym” :D)
Także… na Mount Everest się nie wybieramy, jednak wszędzie indziej na pewno zobaczycie mnie z moim synkiem przy boku 😀
Na wydarzeniu Viltu Business? |
Muzeum Árbæjarsafn |
Harpa – niedzielny spacer |
Harpa – postój na kawę / jak długo już tu jesteśmy? |
Lunch we Fresco |
wymyślne zabawy podczas lunchu |
Vincent na wernisażu wystawy Pawła fot. Aleksandra Franków |